Reklama

Blisko 200 osób zaczęło sezon w zimnej wodzie (zdjęcia)

To było kwieciste rozpoczęcie sezonu morsowego 2022/23. Przy okazji udało się zebrać blisko 2 tys. zł na taras dla pacjentów hospicjum

W minioną sobotę blisko 200 osób weszło do wody w Stężycy. - Pomimo deszczowej pogody, starorzecze Wisły wręcz rozkwitało. Na pewno po wejściu do wody podgrzaliśmy jej temperaturę, a atmosfera zarówno przed, w trakcie, jak i po morsowaniu była gorąca. Dla morsów nie ma złej pogody. Najważniejsza jest pogoda ducha - mówi Piotr Świtaj, który nie ukrywa zadowolenia z frekwencji.

Założyciel Klubu Morsa "Z łabędziem być" przyznaje, że nie spodziewał się, że ta aktywność w naszej okolicy spotka się z tak wielkim entuzjazmem. - Na początku była nas garstka, a dzisiaj wchodzimy do wody setkami. Morsujemy od 2016 roku. Od tego czasu w nasze szeregi wstąpiło blisko pół tysiąca osób. Zapraszamy wszystkich, którzy chcieliby spróbować swoich sił. Na klubowych morsowaniach spotykamy się w każdą niedzielę o godz. 14. Po pięciokrotnym uczestnictwie każdy otrzymuje kartę członkowską klubu, która, poza wartością samą w sobie, uprawnia do 10% rabatu w "Restauracji na Wyspie" - dodaje 40-latek.

Zimą w krótkim rękawku

W sobotę temperatura wody wynosiła 10°C. - Dla doświadczonego morsa taka temperatura nie jest wyzwaniem, ale już pozwala uzyskać korzyści zdrowotne. W jakiej najniższej temperaturze przebywałem? Przygotowując się do mistrzostw świata w pływaniu lodowym w Głogowie na dystansie jednego kilometra, adaptację szlifowałem w przydomowym mauzerze z zasoloną wodą. Najniższą temperaturę, jaką w nim uzyskałem, to -7°C. Spędziłem w tej wodzie kwadrans, będąc zanurzonym po szyję, ale do tego dochodzi się latami - mówi dęblinianin.

Świtaj zauważa, że morsowanie, poza poprawą zdrowia, odporności, daje również lepszą pogodę ducha. - Po wyjściu z wody człowiek czuje się odprężony, radosny, po prostu szczęśliwy. Natomiast sportowcy chwalą sobie w morsowaniu efekt, jakim jest szybsza regeneracja powysiłkowa organizmu, co osobiście mogę potwierdzić na własnym przykładzie - opowiada nasz rozmówca.

Piotr nie jest przeciętnym Kowalskim. Zimą, kiedy wszyscy nakładają ciepłe ubrania, czapki, on lubi chodzić "rozgolaszony". - Posiadam kurtkę, ale rzadko z niej korzystam. Najczęściej jeżdżąc na nartach. Zimą lubię chodzić w krótkim rękawku. Dużą przyjemność sprawia mi także chodzenie boso po śniegu. Kiedyś na treningu DSS Orlęta wpadłem na pomysł, by spróbować przebiec po zaśnieżonej bieżni bez butów. Udało mi się "przefrunąć" 10 kilometrów. To bardzo relaksujące doznanie - mówi.

"Chętnie pomagamy"

Podczas wydarzenia chętni mogli wesprzeć Fundację Hospicjum - Razem Możemy Więcej w Stawach. Celem zbiórki jest wybudowanie tarasu dla pacjentów. - Na "gorąco", tuż po morsowaniu, ogłosiliśmy zebraną kwotę. Dzięki inicjatywie i zaangażowaniu Nieformalnego Klubu Morsa "Z łabędziem być" udało się zebrać 1.932 zł. Dziękujemy wszystkim morsom za hojność - mówią przedstawicielki fundacji.

Morsy to bardzo pogodne osoby, cieszące się życiem i wiedzące co w nim jest najważniejsze - zdrowie. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy w jego podratowaniu, czy znalazł się w trudnej sytuacji życiowej, chętnie się mobilizujemy i pomagamy. Wierzymy też, że dobro powraca - mówi Piotr Świtaj.

Motywem przewodnim sobotniego morsowania były lata 60. - Dużo osób włączyło się w naszą akcję i było naprawdę kwieciście. Uczestnicy przyszykowali sukienki, dzwony, koszule, opaski. Wiele osób miało peruki. Mimo deszczowej pogody wszyscy przybyli w kwiecistych nastrojach - kończy organizator.

Po wyjściu z wody było ognisko z pieczeniem kiełbasek oraz gorący poczęstunek. Można było skosztować wyśmienitego bigosu oraz zupy gulaszowej, a także wielu innych smakołyków przygotowanych przez morsy.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do