
Rafał Imas dzielił szatnię ze śp. Przemysławem Zdunkiem przez kilka dobrych lat. Teraz nie może uwierzyć, że jego kolega zginął w wypadku, który miał miejsce w niedzielę.
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Przemka, był to gość uśmiechnięty od ucha do ucha. Przez tyle lat, co grałem w Gabarytach to zawsze zarażał każdego uśmiechem na treningach, meczach, w szatni czy gdziekolwiek był. Z nim zawsze było masę śmiechu. Szczerze, to nigdy nie widziałem go smutnego - mówi Rafał Imas.
Były gracz Gabarytów przyznaje, że śp. Przemek był walecznym zawodnikiem. Kochał dryblować piłką między zawodnikami. Najśmieszniejszą sytuacją jaką pamiętam związaną z "Pepkiem" miała miejsce podczas meczów ligowych. Nigdy nie mówił do mnie po imieniu, tylko zawsze wymyślał inne imię. Mimo wszystko jego charakterystyczny głos oznaczał, że chce podanie. W tym momencie mam w myślach te okrzyki: Paweł, Piotrek, Łukasz. Patrzył nam mnie i śmiał się. Pamiętam to, jakby to było dzisiaj - dodaje.
Imas, jak pozostali koledzy, z którymi "Pepe" grał w Gabarytach doskonale zapamiętają momenty, kiedy był faulowany. I te sławetne "eeee", "eeee". Każdy, kto był na meczach, wie o co chodzi. - I te jego teksty, kiedy się widzieliśmy gdzieś poza boiskiem: " co tam u Kaśki było, co". I ten jego uśmiech jak to wypowiadał. Zawsze się uśmialiśmy, że nie wiem. Nie dowierzam, że już go nie zobaczę. Przemciu, jeszcze razem zagramy, tam na górze - kończy ze smutkiem.
Mateusz Połynka
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie