
Miasto w tamtym roku dopłacało za pobyt każdego dziecka w "Kangusie" 150 zł. W tym "ucięli" dotację o 50 zł
Katarzyna Zagożdżon prowadzi w Dęblinie dzienną opiekę nad dziećmi od 2016 roku. Mogą tu uczęszczać maluchy w wieku od 7 miesięcy do 3 lat. Obecnie pod opieką jest 6 dzieci. Z racji tego, że to prywatna placówka, rodzice płacą za pobyt dziecka. Miesięcznie 450 zł. W minionym roku otrzymywali pomoc finansową z urzędu miasta w kwocie 150 zł na osobę. - Gdyby nie ta pomoc płaciliby 600 zł - wyjaśnia Zagożdżon.
Były plany, żeby miasto nie udzielało już dotacji. - Byłam rozczarowana i jest mi przykro - wyjaśnia pani Katarzyna. - Rozwój dziecka do 3 lat to najważniejszy czas dla każdego człowieka. Rodzice chcą pracować i posyłają dzieci do różnych placówek. U nas ze względu na niewielką liczbę dzieci, jesteśmy w stanie każde przytulić i zająć się nim indywidualnie - dodaje. Zagożdżon mówi, że roczne utrzymanie jednego dziecka wynosi 7,2 tys. zł. W sumie miasto dopłaciło do funkcjonowania "Kangusa" 13,8 tys. zł. -Jestem w stanie utrzymać firmę, nawet bez dotacji, bo i tak na tym nie zarabiam, ale bez dodatkowych środków z urzędu, rodzice musieliby płacić więcej - zaznacza. Pani Katarzyna twierdzi też, że nie może skorzystać z żadnej dotacji rządowej. - Program "Maluch Plus" zakłada zwiększenie liczby miejsc dla dzieci, ale w moim lokalu jest to niemożliwe. Poza tym musiałbym utrzymać większą ilość miejsc przez kolejne 5 lat, a nie mogę przewidzieć, czy będzie takie zapotrzebowanie - oznajmia.
Rodzice dzieci nie chcą przenosić swoich pociech w inne miejsca. -Tu syn czuje się, jak w domu i nie chcemy tego zmieniać. Poznał kolegów i koleżanki oraz opiekunki i czuje się tu jak w domu - wyjaśnia Konrad Walaszek. Potwierdza to również jego żona. - Atmosfera jest przemiła i chcę, żeby nasz syn tu został. Nie mam czasu na szukanie innego przedszkola, bo swój wolny czas poświęcam mojej chorej mamie - wyznaje pani Małgorzata.
Ewelina Król przyprowadza tu 2-letnią córkę. - Jestem samotną matką dwójki dzieci. Pracuję, więc rano na pieszo przyprowadzam dziewczynki do dwóch różnych placówek - opowiada kobieta. - Nie mam samochodu, więc nie byłabym w stanie dotrzeć do żłobka na os. Lotnisko - zaznacza Król. Paulina Komosa uważa, że jej dziecko jest szczęśliwe w klubiku. - Panie oduczają korzystania z pieluszek i smoczków, a to dla mnie ważne - mówi. Dodaje, że mimo, że musi płacić więcej niż w publicznym żłobku to nie zamieniłaby tego miejsca na inne.
Jak tłumaczy burmistrz Beata Siedlecka miasto dopłacało pieniądze, bo na terenie Dęblina brakowało miejsc w publicznych żłobkach. - Chcieliśmy pomóc rodzicom, którzy pracują i nie mogą zapisać swoich dzieci do "naszych" placówek - wyjaśnia. Obecnie sytuacja się zmieniła. W zeszłym roku miasto złożyło wniosek "Maluch plus" i dzięki temu w żłobku na os. Lotnisko utworzono 50 nowych miejsc. W pierwszym etapie na rozwój żłobka została przyznana dotacja w kwocie 86,9 tys. zł. - Złożyliśmy zapotrzebowanie na pokrycie kosztów funkcjonowania placówki. Oczekujemy na rozstrzygniecie projektu - mówi włodarz. Podstawowym założeniem dotacji z rządowego programu jest utrzymanie nowych miejsc przez 5 lat. Od 1 stycznia jest 7 wolnych miejsc. Burmistrz Beata Siedlecka rozmawiała z rodzicami dzieci, które uczęszczają do klubiku "Kangus". Wszyscy stwierdzili, że nie chcą zmienić tego miejsca na inne. - Byłam projektodawcą tej uchwały o wycofaniu dotacji, ale postanowiłam utrzymać ją w pomniejszonej kwocie o 100 zł. Przekazanie pełnej dotacji, ogranicza nam utrzymanie dodatkowych 50 miejsc w żłobku - kończy Siedlecka. Katarzyna Zagożdżon jest zadowolona z tej pomocy. - Cieszę się z tego co mamy. To dużo dla rodziców, dzieci, którymi się opiekuję - podsumowuje.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
ciekawe ile razy więcej kosztuje zapewnienie opieki nad dzieckiem w żłobku.
Folwark prywatny p. Siedleckiej