Reklama

Miasto wypłaciło Bytniewskiemu ponad 87 tys. zł

Dębliński samorząd zawarł ugodę sądową z Romanem Bytniewskim. Były dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Dęblinie domagał się odszkodowania. Wygrał konkurs na dyrektora szkoły, który unieważniła burmistrz Beata Siedlecka

Burmistrz Dęblina poinformowała, że 17 maja miasto zawarło ugodę sądową z Romanem Bytniewskim, na mocy której wypłaciło mu kwotę 85.660,67 zł brutto z tytułu dochodzonego odszkodowania za okres dwóch lat i trzech miesięcy oraz kwotę 1.914,50 zł tytułem połowy opłaty od pozwu. Kwota została wypłacona w czerwcu bieżącego roku po uprawomocnieniu się postanowienia sądu. Bytniewski na mocy zawartego porozumienia zrzekł się roszczeń o zapłatę odszkodowania za kolejny okres, tj. do daty upływu pięciu lat. Ugoda przyczyniła się do zakończenia przewlekłego postępowania sądowego i zakończyła spór wynikający z różnych stanowisk w sprawie.

Unieważniony wybór komisji

Cofnijmy się do 2018 roku. Konkurs na stanowisko dyrektora ZSO w Dęblinie odbył się 12 czerwca. Wówczas 8 delegatów z 12-osobowej komisji złożonej z przedstawicieli kuratorium oświaty, urzędników, członków rady rodziców oraz rady pedagogicznej zdecydowało o wyborze na kolejną kadencję Romana Bytniewskiego. Jego kontrkandydatka Joanna Pardo otrzymała 4 głosy.

Dwa tygodnie później burmistrz Beata Siedlecka unieważniła wybór komisji. Powodem miała być skarga podpisana przez kilkunastu rodziców uczniów placówki, która wpłynęła do urzędu miasta. Rodzice informowali, że podczas prac komisji konkursowej mogło dojść do nieprawidłowości, bowiem w składzie komisji znalazła się naczelnik wydziału oświaty z urzędu miasta, a jej dziecko pracowało w szkole zarządzanej przez Bytniewskiego oraz wytypowani do komisji konkursowej przez radę pedagogiczną nauczyciele mieli być nieobiektywni. Zdaniem skarżących mogło mieć to wpływ na przebieg głosowania. Co istotne, to właśnie burmistrz Siedlecka powołała komisję konkursową. Wątpliwości pojawiły się dopiero po wygraniu konkursu przez Romana Bytniewskiego.

Zarządzenie o unieważnieniu konkursu Roman Bytniewski zaskarżył do wojewody lubelskiego, który w sierpniu 2018 roku utrzymał je w mocy. Zgodnie z prawem oświatowym, do czasu powierzenia stanowiska dyrektora w drodze kolejnego konkursu, organ prowadzący powierza pełnienie obowiązków dyrektora wicedyrektorowi, lub nauczycielowi tej szkoły. Tak się stało. Obowiązki dyrektora 31 sierpnia 2018 r. burmistrz powierzyła wskazanemu przez radę pedagogiczną Wojciechowi Lipnickiemu na okres od 1 września 2018 do 30 czerwca 2019 r. Przed upływem kadencji (30 czerwca 2019 r.) burmistrz ogłosiła kolejny konkurs na dyrektora placówki.

Przedstawił komisji wyrok

W nowym konkursie również wystartowali Roman Bytniewski oraz Joanna Pardo. Obydwoje przeszli pierwszy etap. W drugim mieli się zaprezentować odpowiadając na pytania. Pierwszy przed komisją stanął Bytniewski. Jednak nie odpowiedział na żadne pytanie. Złożył oświadczenie, że rezygnuje z kandydowania na stanowisko dyrektora. Przedstawił komisji nieprawomocny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego uchylający zarządzenie burmistrza o unieważnieniu konkursu i stwierdził, że nie widzi powodów, aby miał po raz kolejny przystępować do procedury rekrutacyjnej.

Joanna Pardo stanęła przed komisją i ostatecznie została wybrana na szefową ZSO. Szkołą kieruje od 1 września 2019 r.

To postępowanie konkursowe nie zostało w żaden sposób skutecznie podważone. W obowiązującym stanie prawnym w dacie rozstrzygnięcia konkursu było ono jedynym, formalnie wiążącym rozstrzygnięciem o wyborze dyrektora placówki - podkreślała na ostatniej sesji Beata Siedlecka.

Pod koniec stycznia 2020 roku Bytniewski złożył na ręce Siedleckiej pismo. Domagał się powierzenia stanowiska dyrektora. Wcześniej, przez kilka miesięcy walczył o swoje racje w Naczelnym Sądzie Administracyjnym w Warszawie, gdzie została złożona przez burmistrz miasta skarga kasacyjna na wyrok WSA w Lublinie. Uznał, że Beata Siedlecka nie miała prawa unieważnić konkursu, który wygrał. - Uważam, że zgodnie z obowiązującym prawem powinienem zostać powołany na stanowisko, o które się ubiegałem - mówił wówczas na łamach "Twojego Głosu" Roman Bytniewski. W uzasadnieniu pisma napisał, że zgodnie z prawem oświatowym kandydata na stanowisko dyrektora szkoły wyłania się w drodze konkursu. - W związku z tym wniosłem o powierzenie mi funkcji dyrektora ZSO w Dęblinie na okres pięciu lat oraz umożliwienie mi wykonywania obowiązków związanych z tą funkcją - oznajmił. Do dzisiaj Bytniewski jest nauczycielem w tej placówce.

Fotel był już zajęty

NSA w 2020 roku utrzymał w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie, tym samym wyrok ten stał się prawomocny. Wtedy pod koniec stycznia włodarz wysłała pismo, w którym poinformowała, że wezwanie Romana Bytniewskiego nie może zostać zrealizowane. Unieważnienie konkursu w 2018 r. Siedlecka tłumaczyła zgłoszonymi do magistratu wątpliwościami, co do prawidłowego jego przebiegu.

Z uwagi na to, że stanowisko dyrektora zostało już obsadzone w wyniku prawidłowo przeprowadzonej procedury, nie było możliwe powierzenie obowiązków związanych z pełnieniem funkcji dyrektora panu Bytniewskiemu - tłumaczyła włodarz.

Roman Bytniewski, po odmowie powierzenia mu stanowiska, postanowił dochodzić od miasta roszczeń pieniężnych z tytułu utraconych korzyści przed Sądem Okręgowym w Lublinie.

Jak informuje Beata Siedlecka, Roman Bytniewski sam przyczynił się do zaistniałej sytuacji. Dwukrotnie zrezygnował z bycia dyrektorem ZSO. Pierwszy raz po utrzymaniu w mocy przez wojewodę lubelskiego zarządzenia burmistrza o unieważnieniu konkursu (31 sierpnia 2018 r.), kiedy zarówno on sam, jak i rada pedagogiczna nie zgłosili jego kandydatury do objęcia funkcji dyrektora na okres 10 miesięcy w roku szkolnym 2018/19. Wówczas zgłoszony został Wojciech Lipnicki. - Wtedy pan Bytniewski wybrał drogę na fotel włodarza Dęblina - zauważa Siedlecka. Drugi raz, po ogłoszeniu nowego konkursu na dyrektora ZSO w kwietniu 2019 roku, gdyż wycofał się z kandydowania po ocenie merytorycznej dokumentów przez komisję konkursową. - Po nieudanych wyborach na fotel włodarza miasta Roman Bytniewski postanowił dochodzić należności pieniężnych z budżetu miasta - przyznała Siedlecka.

"Rosłyby odsetki i koszty"

Jako miasto stoimy przed wyzwaniami, realizujemy duże inwestycje, dlatego uznaliśmy, że zawarcie ugody z panem Bytniewskim zabezpieczy miasto przed dalszymi jego roszczeniami finansowymi. Ponadto niepotrzebnym jest zaprzątanie opinii publicznej sprawą, która tak naprawdę już dawno powinna się zakończyć - mówiła Siedlecka podczas ostatniej sesji rady miasta.

Postanowiliśmy zakończyć długotrwały proces, który potrwałby jeszcze kilka lat i byłby kosztowny, bowiem znacznie wzrosły odsetki wskutek szalejącej inflacji i są dziś dużo wyższe niż w dniu rozpoczęcia procesu, a także znacznie wzrosłyby jego koszty. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy tego postępowania. Gdyby przegrało miasto, wszystko kosztowałoby nas dużo drożej. Zakończyliśmy ugodą to postępowanie i nie narażamy gminy na ewentualne, wyższe wydatki związane z tą sprawą. Zakładam, że gdyby sprawa trwała dalej, jedna i druga strona odwoływałaby się od wyroków niekorzystnych dla siebie, dlatego rosłyby odsetki i koszty - kończy burmistrz.

Na posiedzeniu rady miasta 30 września burmistrz przedstawiła radnym okoliczności zawarcia ugody i wypłacenia mi odszkodowania informując, że to Bytniewski jest winny zaistniałej sytuacji, nie burmistrz. Moją winą jest to, że po prostu odważyłem się przeciwstawić pani Siedleckiej, dochodząc swoich praw. Nie będę mówił o konkursie i okolicznościach jego unieważnienia, ponieważ jest to wszystkim znane. Przypomnę, że sądy dwóch instancji (WSA, NSA) orzekły, że burmistrz unieważniła konkurs na dyrektora ZSO niezgodnie z prawem. Pierwszy wyrok wydany został w lutym 2019 r. i był to czasy, kiedy burmistrz mogła zakończyć, jak to określiła "zaistniałą sytuację". Mogła powierzyć mi stanowisko dyrektora zgodnie z prawem i zakończyć sprawę, nie narażając miasta na dalsze koszty. Wolała jedna dalej kontynuować "zaistniałą sytuację" i odwołała się do NSA, gdzie również przegrała. Do tego momentu miasto Dęblin poniosło koszty 680 i 360 zł. Ponadto została wymierzona grzywna burmistrz w wysokości 100 zł oraz zasądzona została kwota 100 zł zwrotu kosztów, których do dziś burmistrz nie zwróciła - mówi Roman Bytniewski.

Przestrzegał komisję

58-latek przyznaje, że do konkursu w 2019 roku przystąpił nie po to, żeby wziąć w nim udział, tylko aby zapoznać członków komisji konkursowej o stanie prawnym. - W moim oświadczeniu przestrzegałem komisję, że wybór drugiego dyrektora zaskutkuje zdublowaniem stanowiska dyrektora lub dużymi kosztami odszkodowania. Jak widać, nikt wtedy się tym nie przejął, a ja miałem rację. Pozew do Sądu Okręgowego w Lublinie o utracone zarobki złożyłem dopiero po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie i odmowie burmistrz powierzenia mi stanowiska dyrektora. Było to w lipcu 2020 roku, a nie, jak określiła burmistrz, po przegranych wyborach, które odbyły się jesienią 2018 r. Burmistrz miała dużo czasu na rozwiązanie problemu, który sama stworzyła - zauważa.

Dęblinianin dodaje, że przez cały czas trwania procesu w Lublinie, pani Siedlecka negowała jego roszczenia, zarówno wysokość, jak i zasadność. - Używała przeróżnych argumentów. Aż nagle, gdy proces zbliżał się ku końcowi, burmistrz zaproponowała ugodę i to w wysokości, o którą wnioskowałem w pozwie, nie mniejszą - mówi.

Bytniewski przekonuje, że jest to ewidentne przyznanie się burmistrz do winy. - Nie ma tu remisu. Bojąc się kolejnej przegranej zaproponowała ugodę. Po zastanowieniu, zdecydowałem się na nią. Dla mnie okres czterech lat jeżdżenia po sądach, opłacaniu wszystkiego z własnych pieniędzy, kosztem stresu mojego i mojej rodziny był obciążający i wymagający. A burmistrz? Robiła to na koszt podatnika, nie opłacała nic z własnej kieszeni. Ponadto absorbowała do tej sprawy miejskich urzędników, prawników itp. Za błędne decyzje burmistrz zapłacili mieszkańcy Dęblina, nie pani Siedlecka. Jeżeli włodarz Dęblina twierdzi, że to ja przyczyniłem się do sytuacji, to się zastanawiam, na jakiej podstawie zawarła ugodę i wypłaciła odszkodowanie - kończy Roman Bytniewski.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do