Reklama

Słowo przeciwko słowu, nieudowodniona wina i zaognione stosunki sąsiedzkie

Portal tuDeblin.pl
27/05/2020 13:39

Tak w skrócie można opisać konflikt, jaki od dłuższego czasu istnieje między Jarosławem Kurkiem, użytkownikiem jednej z działek w kompleksie Rodzinnych Ogrodów Działkowych "Ikar" w Dęblinie, a jego zarządem i sąsiadką Katarzyną Zajączkowską

Sąsiedzki konflikt na osiedlu Lotnisko przybiera na sile. Jarosław Kurek buduje dom na działce, do której zdaniem Ryszarda Zarównego, prezesa zarządu, nie ma praw. Ale od początku...

Katarzyna Zajączkowska wraz z mężem Mariuszem trzy lata temu kupili działkę na terenie Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Ikar”. Teren usytuowany na końcu kompleksu pod laskiem miał być ich kawałkiem ziemi, gdzie w ciszy i spokoju chcieli spędzać wolne popołudnia, zapraszać rodziców i znajomych na grilla. Postawili altankę, drewnianą huśtawkę. Pani Kasia zadbała o zieleń. Postawiła małą szklarnię na warzywa. Zasiała kwiaty. Założyła też zielnik. -Kiedy odkupowaliśmy działkę, naszym sąsiadem był starszy pan. Rzadko tu przychodził, a jak przychodził to w zasadzie nie było go ani słychać, ani widać, ponieważ działka była obsadzona roślinnością - mówi Katarzyna Zajączkowska. Przez trzy lata działka spełniała rekreacyjną funkcję dla rodziny. - Było super. Teraz nie chce się tu nam przychodzić. Nowy sąsiad wyrządza szkody, śmieje się w oczy, nagrywa telefonem filmiki. Czuję się źle na swoim terenie - opisuje pani Katarzyna.

Gehenna zamiast relaksu

Rok temu działkę sąsiada pani Katarzyny odkupił Jarosław Kurek. - Nie znaliśmy wcześniej tego pana. Jak się tu pojawił po raz pierwszy oznajmił, że jest nowym właścicielem, że będzie tu wycinał drzewa i że chciałby się dogadać w sprawie zmiany granic naszych działek - mówi pani Katarzyna i wyjaśnia, że sąsiad chciał oddać jej kawałek swojej działki z przodu, a w zamian za to odebrać podobnej wielkości kawałek z tyłu porośnięty brzozami. Fakt ten potwierdza sam zainteresowany. - Moja działka ma z jednej strony 20 m szerokości, a z drugiej 14 m. Chciałem wziąć od sąsiadki róg z tyłu działki, a oddać jej część z przodu - mówi Jarosław Kurek.

Zajączkowscy nie przystali na propozycję. - I wtedy się zaczęło - opowiada pani Katarzyna. -Pewnego dnia w czerwcu zadzwoniła do mnie mama. Powiedziała, że przyszła na działkę, a folia na szklarni była zepsuta. Gałęzie podczas cięcia spadały na naszą stronę, zniszczyły folię i plony - dodaje. Wtedy państwo Zajączkowscy stwierdzili, że nie chcą mieć z sąsiadem nic wspólnego. Mało tego, przyległa działka zawsze była położona nieco wyżej, ale sąsiad - zdaniem pani Katarzyny - postanowił działkę jeszcze podwyższyć i zmienić jej granice. - Nawiózł ziemi i sam zaczął sobie przesuwać płot, który razem z ziemią wali się na moją działkę. Zniszczył mi uprawy, które od trzech lat pielęgnowałam i nic sobie z tego nie robi - mówi nasza rozmówczyni. Kiedy pani Katarzyna zaczęła przerzucać ziemię na jego podwórko, przeżyła szok. -Podszedł do płotu i mnie nagrywał. To przeszło ludzkie pojęcie - mówi kobieta.

Pan Jarosław z kolei twierdzi, że proponował sąsiadce ugodę w postaci naprawienia szkody. -Ja nie chcę nikomu zabierać nawet centymetra działki. Mówiłem sąsiadce, że żeby się ziemia nie obsypywała, to ustawię w miejsce walącego się płotu bloczki z pustaków. Miałaby ładne ogrodzenie, zapłaciłaby tylko za połowę materiałów, ale na takie zmiany nie zgadza się prezes zarządu - mówi Kurek. 

Nie figuruje w spisie 

Sprawą zainteresował się prezes zarządu Ryszard Zarówny. - O sprzedaży działki dowiedziałem się w zeszłym roku w maju. W czerwcu nowy nabywca zapłacił byłemu właścicielowi zaliczkę na poczet przejęcia działki. Zgodnie z wpisami nowy chętny płaci na rzecz zbywcy za nasadzenia i zabudowę. Tu wcześniej stała szopa, a działka była obsadzona roślinnością - mówi Ryszard Zarówny. W lipcu ubiegłego roku nowy nabywca zaczął użytkować działkę. Wtedy pan Zarówny zażądał od niego dokumentu, który do zarządu musi złożyć każdy nowy działkowiec. - To przede wszystkim umowa przeniesienia praw do działki. Całość dokumentacji z podpisami zdającego i nabywającego potwierdza notariusz. Tego potwierdzenia nie mam do dziś - mówi Zarówny. W dokumencie jest zapis, że nabywca zapoznał się ze stanem faktycznym ogrodu, że zapłacił za działkę i że będzie podporządkowywał się zasadom, jakie obowiązują w Polskim Związku Działkowców. - Ten pan powiedział, że do żadnego związku należeć nie będzie - wspomina prezes. Rodzinne Ogrody Działkowe "Ikar" to własność Skarbu Państwa. Lata temu zostały przekazane przez starostę ryckiego w dzierżawę PZD "Ikar". 

Jarosław Kurek z kolei twierdzi, że gdy nabył działkę po poprzednim właścicielu okazało się, że brakuje mu 50 metrów kwadratowych. - U notariusza podpisaliśmy przekazanie praw do działki. Później złożyłem do prezesa Ryszarda Zarównego dokumenty o to, żeby zostać przyjęty jako działkowiec. Zmierzyłem działkę. Okazało się, że działka zamiast 482 m2 jak w dokumentach, ma o 50 m2 mniej. Zapytałem więc prezesa o mapki, ale prezes powiedział, że mapki nie są dla mnie i  

dokumenty, które złożyłem jako działkowiec ,wyrzucił - ripostuje pan Jarosław. Mężczyzna twierdzi, że według przepisów nie musi być działkowcem. - Mogę dzierżawić sam teren, bez wpisywania się do rejestru Polskiego Związku Działkowców - zaznacza i dodaje, że prezes niejednokrotnie przychodził do niego na kontrolę. -Twierdzi, że on jako prezes może takie kontrole prowadzić, bo tak jest w regulaminie, ale skoro ja nie jestem działkowcem, to mnie regulaminy nie dotyczą - mówi Kurek.

Wycięte brzozy

Mężczyzna zaczął porządkować działkę. Z relacji sąsiadów wynika, że zniknęły z niej niemal wszystkie nasadzenia, w tym cztery stare brzozy, na których wycięcie trzeba było mieć pozwolenie. -Widziałem, jak pocięte na równej długości kawałki drzewa wywoził na przyczepie. Gdy tam poszedłem wyzywał, mnie i groził. Wezwałem policję. Funkcjonariusze polecili powiadomić urząd miasta - mówi prezes, który 24 września złożył do Urzędu Miasta w Dęblinie zawiadomienie. Poinformował w nim, że z terenu ogrodu nowy użytkownik wyciął cztery brzozy. - Napisałem, że drzewo wyciął Jarosław Kurek wraz ze swoim ojcem, i że osoba ta nie jest członkiem stowarzyszenia Polskiego Związku Działkowców - mówi prezes.

Jarosław Kurek twierdzi, że drzew nie usunął. -Ja na działce zastałem tylko karpy i je usunąłem - mówi. 

Po kilku dniach zastępca burmistrza Beata Amarowicz wyznaczyła termin oględzin miejsca dokonania wycinki drzew. Na miejsce przyjechali urzędnicy, w tym Marcin Daniel, naczelnik wydziału Gospodarki Komunalnej i Przestrzennej, przedstawiciele zarządu działek, dawny i nowy właściciel posesji oraz sąsiedzi. "W trakcie oględzin poprzedni właściciel działki, na której rosły usunięte drzewa poinformował, że kiedy na początku lipca przekazywał działkę, drzewa jeszcze rosły. Fakt potwierdzili członkowie zarządu "Ikar". Natomiast pan Kurek przyznał, że w momencie przejęcia przez niego działki drzew tych już nie było" - czytamy  w uzasadnieniu decyzji pani burmistrz, która 23 października 2019 wymierzyła administracyjną karę pieniężną w wysokości 19.859,72 zł za usunięcie bez wymaganego zezwolenia czterech drzew. Od decyzji przysługiwało wniesienie odwołania za pośrednictwem burmistrza do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Lublinie. Z tej możliwości Jarosław Kurek skorzystał. -Dostałem z urzędu miasta rachunek. Do zapłaty 20 tysięcy złotych. Musiałem się bronić. Wziąłem adwokata i na szczęście udało się - mówi pan Jarosław. 

Sprawę umorzono

Po rozpatrzeniu sprawy przez SKO w Lublinie 12 lutego 2020 roku burmistrz umorzyła sprawę, ponieważ kolegium uchyliło jej decyzję i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia. Burmistrz podjęła działania zmierzające do zebrania dodatkowych informacji. Przesłuchano świadków. "Po dokonaniu analizy okazało się, że nie można jednoznacznie ustalić osoby lub osób, które dokonały usunięcia tych drzew bez zezwolenia. Nie ma osób, które mogłyby potwierdzić jednoznacznie, że usunięcia dokonał pan Kurek. Zgromadzone informacje wskazują, że są świadkowie, którzy widzieli drewno przygotowane do transportu przez Jarosława Kurka i jego ojca. Natomiast momentu dokonywania wycinki nie potwierdzono. W tym przypadku konieczne jest wskazanie osoby, która wycinki dokonała. Zebrane informacje nie pozwalają na wymierzenie kary pieniężnej" - czytamy w kolejnym uzasadnieniu.

- Okazało się, że nieważni są świadkowie wywożenia drzew, bo nie ma świadków ich ścinania - mówi prezes.

Jarosław Kurek cieszy się z wyroku. -Żeby coś komuś udowodnić to trzeba mieć dowody, a nie ma świadków, którzy widzieli wycinkę drzew - mówi. 

Dom spełnia warunki 

Jarosław Kurek na wiosnę rozpoczął budowę drewnianego domu z podpiwniczeniem. Sąsiedzi podejrzewają, że drewno pochodzi właśnie z wyciętych brzóz, czemu Jarosław Kurek zaprzecza. Mało tego, sąsiedzi podejrzewają, że dom Jarosława Kurka nie spełnia norm określonych w prawie o ogrodach działkowych. Zadzwoniliśmy do Marka Banego, powiatowego inspektora nadzoru budowlanego z pytaniem o warunki techniczne zabudowy. - Prawo budowlane nie reguluje ogródków działkowych, chyba że są wybudowane niezgodnie z warunkami - mówi Marek Bany. - Altany na ogródkach działkowych mogą mieć do 35 metrów kwadratowych. Wysokość domu nie może przekraczać 5 metrów wysokości przy dachu spiczastym i 4 przy dachu płaskim. Piwnicę można mieć, bo płody rolne gdzieś trzeba przechowywać - dodaje inspektor. Przy altanie można postawić taras z zadaszeniem, ale taki, który nie przekracza 12 m2.

Jarosław Kurek zna przepisy. - Dom ma 34,9 m2, a wysokość to ok. 4,5 metra. W przepisach piwnica nie jest zabroniona. Może być dostawiony taras, ale nie może przekraczać 12 m2, bo wtedy wlicza się do powierzchni domku - mówi.

Prywatny wjazd

Kolejnym zarzutem wobec nowego sąsiada jest fakt wykopywania fundamentów. - Ciężki sprzęt działając, uszkodził instalację wodną, wyrwany został także nasz kabel prądu - mówi Katarzyna Zajączkowska. Na ponowne podłączenie energii Zajączkowscy wydali 2 tys. złotych. -Wynajęliśmy ekipę z koparką, kupiliśmy kable. Trzeba było to wszystko podłączyć. Jeszcze śmiał mi się w twarz - mówi pani Katarzyna.

Pan Jarosław z kolei twierdzi, że gdyby dostał od prezesa mapki, mężczyzna pracujący ciężkim sprzętem wiedziałby, którędy przebiega wodociąg i kable energetyczne. - Wtedy byśmy na te miejsca szczególnie uważali - mówi Jarosław Kurek. Dodaje, że chciał naprawić szkodę u sąsiadki. - Chciałem podłączyć prąd, ale przyszedł elektryk z zarządu i powiedział, że ja nie mam uprawnień do wykonywania takich prac - mówi.

Sąsiedztwo mężczyzny staje się coraz bardziej uciążliwe. Faktu budowy także nie zgłosił do zarządu. -Uprawia samowolkę - mówi prezes. -Mało tego, blisko swojej działki ma wjazd, który był zamknięty. Raz przeciął kłódkę, założyliśmy nową. Drugi raz przeciął. Wezwaliśmy policję. Obiecał że to naprawi - mówi prezes. Na dzień dzisiejszy, zdaniem pana Zarównego, brama od strony garaży jest zamknięta kłódką Jarosława Kurka i tylko on ma do niej klucze. -Otwiera kiedy chce, inni działkowcy nie mogą wjechać. Zrobił sobie prywatny wjazd - mówi Zarówny.

Jarosław Kurek odbija piłeczkę. Twierdzi, że żadnych kluczy nie ma, a brama otwiera się mimo założonej kłódki. - Zarząd utrudnia mi funkcjonowanie na działce. Kiedy przyjechała koparka czy samochód ciężarowy, samochody osobowe zastawiały wjazd - twierdzi Kurek. - Wezwałem policję, a przy bramie nie ma ustawionego znaku zakaz wjazdu. Zarząd jest od tego, żeby ludziom pomagać, a nie utrudniać - zauważa. 

Wykopie studnię, prąd pożyczy od sąsiada

Prezes mówi, że na koniec roku zarząd spisał liczniki. -Brakuje zapłaty za jego 300 m3 wody. Zwróciłem mu uwagę, ale nie zapłacił do dzisiaj. Na początku kwietnia został mu odcięty prąd i woda, bo nie jest działkowcem - opowiada prezes. Jak mówi pan Ryszard, nowy użytkownik dogadał się z sąsiadem po drugiej stronie i betoniarkę, której potrzebował do pracy, podłączył u niego. - Nastąpiło przeciążenie i awaria energetyczna. Naprawiliśmy ją, ale oni chcieli kontynuować prace. Przecięli zabezpieczenia dwóch skrzynek energetycznych. Ze względów bezpieczeństwa zostałem zmuszony zdjąć  napięcie dla wszystkich działek - mówi prezes.

Jarosław Kurek uważa, że odcięcie go od wody i prądu oraz pozbawienie na trzy dni prądu wszystkich działkowców było złośliwym działaniem zarządu. -Mam z nimi podpisaną umowę. Ale poradzę sobie. Wykopię swoją studnię, prądu będzie użyczał mi sąsiad - mówi Jarosław Kurek.

Nie chcą jego sąsiedztwa

Zarówno sąsiedzi, jak i zarząd mają dość. -My tu przychodzimy po to, żeby spędzać miło czas w przyjemnej atmosferze. A w tej chwili to nie jest odpoczynek tylko gehenna. Nie wyobrażam sobie, żeby taka osoba tu przebywała i uprzykrzała mi życie - mówi pani Katarzyna. Podobnego zdania jest zarząd. -Na dzień dzisiejszy nikt z zarządu nie chce mieć tego pana za swojego sąsiada. Zarząd powiedział, że jeśli ten człowiek tu zostanie, to podaje się do dymisji. My nie musimy i nie chcemy go przyjmować jako działkowca - mówi Ryszard Zarówny.

Jarosław Kurek z kolei zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli złoży dokumenty, to zarząd może mu odmówić przyjęcia do rejestru. - Już raz składałem dokumenty. Jeśli teraz odmówią mi przyjęcia do rejestru, zostanę z niczym. Jak się zmieni zarząd, to złożę dokumenty na nowo - oznajmia. Jak dodaje, jest otwarty na ugodę zarówno z zarządem, jak i sąsiadką. -W dalszym ciągu chcę się z nimi pogodzić. Będziemy sąsiadami przez ileś lat. Zależy mi na dobrych stosunkach - twierdzi. Jarosław Kurek uważa, że dogaduje się z innymi sąsiadami. - Rozdałem 10 ton piachu do piaskownic innym działkowiczom - mówi mężczyzna. Sam ma troje dzieci. - Zrobię tu plac zabaw i trampoliny. To miejsce będzie otwarte dla wszystkich dzieci moich znajomych, które będą chciały się pobawić - mówi Jarosław Kurek. 

Czy strony znajdą wspólny język, a sąsiedzki konflikt się zakończy? Tego nie wiadomo. Jedno jest pewne, działki "Ikar" od lat są miejscem służącym do odpoczynku dla wielu mieszkańców osiedla. To wspólnota, w której nie ma miejsca na sąsiedzkie nieporozumienia. Ziemia nie jest własnością prywatną, a użyczonym od Skarbu Państwa terenem. Czy warto się o nią wykłócać, zapominając o idei, jaka towarzyszyła założycielom dęblińskiego "Ikara"?

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do