Reklama

Stawy - Ludzie chcą się modlić na Mszy, ale brakuje księży

Portal tuDeblin.pl
08/12/2019 21:40

- Jest nam bardzo przykro, że po 33 latach kaplica zostaje zamknięta - mówi jedna z mieszkanek Staw

Kilka tygodni temu podjęto decyzję o nie odprawianiu niedzielnej Eucharystii w kaplicy w Stawach. Przez wiele lat była tu regularnie sprawowana jedna Msza Św.- Od początku mojej pracy w ryckiej parafii zacząłem przyglądać się funkcjonowaniu kaplic dojazdowych. Pojechałem do Staw odprawić Mszę św. i okazało się, że jest bardzo mało ludzi. Było 20 osób. Już wcześniej ks. Burzec mi mówił, że niedzielna Msza św. tam jest raczej niepotrzebna, tylko nikt nie miał odwagi do tej pory z niej zrezygnować - mówi ks. kan. Stanisław Chodźko, który od sierpnia br. jest nowym proboszczem w Rykach. Stawy również należą do tej parafii. 

Decyzja nie była łatwa

Pod koniec sierpnia proboszcz zwołał radę duszpasterską, na którą przybyli przedstawiciele mieszkańców Staw. - Wysłuchaliśmy argumentów. Powiedziałem wówczas, że na razie zostawiamy tak, jak jest i będę się nad tym zastanawiał, konsultował z biskupem. Decyzji nie było żadnej - opowiada ks. Chodźko. - Moim zdaniem kaplice dojazdowe dziś mijają się z celem. Były budowane w latach, kiedy ludzie nie mieli samochodów, drogi były złe i księża dojeżdżali do wiosek. Teraz to się zmieniło - dodaje.

Problem kaplicy w Stawach ks. Stanisław przedstawił biskupowi. - Od razu powiedział: "nie jeździć" - zaznacza proboszcz. O decyzji biskupa poinformował mieszkańców Staw. Do dzisiaj nie mogą się z nią pogodzić. Od października nie ma niedzielnych Mszy. -  Źle się stało - mówi starsza pani. - Nie chodzę teraz do kościoła. Może byłam ze dwa razy, bo niem mam czym dojechać - dodaje. Do tej pory mieli do pokonania kilkadziesiąt czy kilkaset metrów, teraz - do kościoła w Rykach - ok. 5 km. - Dla mnie to jak ucięcie ręki. Nie mam prawa jazdy i nie mam jak dojechać do Ryk. Rowerem nie dojadę zwłaszcza, że idzie zima. Tu mieliśmy bardzo blisko - mówi kolejna mieszkanka. - Żeby jeszcze był jakiś bus, to bym się wybrała, ale nie ma - rozkłada ręce.

Pieniądze nie zostały zmarnowane

Dla wielu osób decyzja o nie odprawianiu Mszy Św. była tym bardziej zaskakująca, że zaledwie rok temu został przeprowadzony remont budynku. Wymieniono dach, a teren ogrodzono. Odmalowano ściany. Remont kosztował 45 tys. zł. 9 tys. pochodziło od mieszkańców. - Składaliśmy się po 150, 200, a byli i tacy co dali 500 zł - przypomina jedna z mieszkanek.

- Jesteśmy zaskoczeni i jest nam niezmiernie przykro, że wysiłek śp. ks. Krzysztofa Czyrki, nasz i darczyńców, bo byli tacy, którzy zakupili ornat, kielich, obraz Matki Boskiej Pięknej Miłości przywieziony z Ostrowa Wielkopolskiego marnieją w zamkniętej kaplicy. Kaplicy, o którą zawsze tak dbaliśmy, o czystość i porządek wokół niej, o kwiaty przy ołtarzu - mówi inna parafianka.

Ks. proboszcz podkreśla, że te pieniądze nie zostały zmarnowane, bo kaplica będzie funkcjonować. - Gdyby ks. Czyrka nie wyremontował kaplicy, to ja bym to zrobił, bo my nie chcemy, żeby poszła w ruinę. My nie zamykamy kaplicy - zaznacza. Będą nabożeństwa, Msze Św., ale w zwykły dzień, poświęcenie pól, pokarmów na Wielkanoc. - Ja lubię po wioskach jeździć, spotykać się z mieszkańcami, ale z nadmiaru obowiązków muszę to robić w zwykły dzień, nie w niedzielę. Jesteśmy przeciążeni. Ja jestem duszpasterzem rolników oraz w ekipie misjonarzy do głoszenia misji, które odbywają się obecnie w naszej diecezji. Z żadnej z tych służb ks. biskup nie chce mnie zwolnić - tłumaczy proboszcz.

Brakuje księży

Problem się pogłębił, gdy w parafii zostało mniej księży do posługi. Jeszcze kilka lat temu w parafii Ryki pracowało 6 księży. Zostało 4. Jeden wikariusz został "zabrany", bo ks. prałat Burzec był jeszcze czynny, dużo pomagał. Teraz już go niestety nie ma.  - Nie będę występował o kolejnego wikariusza, bo w dniu pogrzebu ks. Burzca zapytałem księdza biskupa co teraz, a biskup odpowiedział, żeby się spodziewać, że jeszcze jednego wikariusza "zabierze" z Ryk - mówi ks. Chodźko. Rycka parafia jest jedną z największych w diecezji. Liczy 12,5 tys. wiernych. - Nie tylko liczba parafian się liczy, ale również frekwencja w kościele w niedziele. Gdyby u nas było 6 tys. a nie 3 tys., to biskup na pewno przydzieliłby kolejnego wikariusza - podkreśla ks. proboszcz. 

Księży brakuje nie tylko u nas. Coraz szerzej mówi się o kryzysie powołań do kapłaństwa. W tym roku do seminarium siedleckiego przybyło sześciu kandydatów, teraz zostało pięciu. "Duże roczniki" księży odchodzą na emeryturę. - Modlimy się o nowe powołania. Sytuacja jest naprawdę trudna - podkreśla ks. Stanisław. Liczy na wyrozumiałość mieszkańców Staw.  

Od czasu do czasu zajedziemy w zwykły dzień. W listopadzie byliśmy w kaplicy dwa razy na Mszy. W niedzielę musimy być w kościele. Jest pięć Mszy św., kolejki do spowiedzi, długo trwa Komunia św. Ponadto czasami są wyjazdy na odpusty czy na pielgrzymki. W wakacje jest czas urlopów - wylicza proboszcz.

List do biskupa

Mieszkańcy Staw ze swoim problemem postanowili bezpośrednio zwrócić się do biskupa. Napisali list, prosząc o przywrócenie odprawiania niedzielnej Mszy. "Poprzez zamknięcie kaplicy nie przyciągniemy młodych ludzi do wiary i modlitwy. Ograniczono też dostęp do uczestnictwa w Mszy Św. osobom starszym, które nie posiadają samochodów" - czytamy w liście.

Pod koniec października przyszła odpowiedź. "Przedstawione przez ks. proboszcza Stanisława Chodźkę argumenty za odwołaniem systematycznych (coniedzielnych) celebracji eucharystycznych w kaplicy w Stawach są uzasadnione, zwłaszcza w kontekście odejścia do Pana w ostatnim czasie ks. prałata Stanisława Burzca, który w miarę swoich sił do ostatnich chwil pomagał w duszpasterstwie parafialnym. Na dzień dzisiejszy nie ma możliwości, by w niedzielę jeden z księży opuszczał kościół parafialny i pełnił tam posługę na rzecz kaplicy" - napisał ks. dr Jerzy Duda, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej w Siedlcach.

To złośliwa plotka

- Nam jest bardzo przykro, że po 33. latach kaplica zostaje zamknięta - komentuje mieszkanka Staw. "Kaplica nadal jest i będzie dla mieszkańców Staw miejscem kultu "- zaznacza przedstawiciel Kurii.

- Chcemy dobra mieszkańców. Potrzeba zrozumienia sytuacji. Podkreślam raz jeszcze, że decyzję o rezygnacji z Mszy św. niedzielnej w Stawach podjął ks. biskup, raz ustnie i później na piśmie. Powinniśmy to uszanować i być posłuszni - mówi proboszcz z Ryk. 

Po decyzji o zrezygnowaniu z odprawiania Mszy Św. w kaplicy w Stawach pojawiły się pytania o kaplicę dojazdową w Ownii. Tam również co niedziela księża z Ryk odprawiają jedną Mszę w niedziele. - Do jednej kaplicy jesteśmy w stanie dojeżdżać, ale do dwóch już nie. W Owni funkcjonowanie kaplicy pozostaje bez zmian. Uczęszcza tam 200 osób na Mszę - zaznacza ks. Chodźko. 

Mieszkańcy Staw mają nadzieję, że do ich kaplicy wróci jeszcze sprawowanie niedzielnych Eucharystii. - Klucze mamy, ale nie ma Mszy - żali się jedna z mieszkanek. Pojawiły się głosy o sprzedaży nieruchomości. - Nie ma żadnej mowy o sprzedaży kaplicy w Stawach. To złośliwa plotka - ucina ks. proboszcz.

 

(wszystkie rozmówczynie zastrzegły sobie anonimowość)

Ramka

Komuniści oplombowali cały budynek 

Decyzję o budowie kaplicy w Stawach podjął ks. Marian Piotrowski, ówczesny proboszcz rycki. W pierwszych założeniach miał to być jedynie punkt katechetyczny, ponieważ od kiedy władze komunistyczne PRL usunęły religię ze szkół, dzieci nie miały gdzie się jej uczyć. W 1981 r. uzyskano pozwolenie na budowę. Ks. Piotrowski zakupił plac pod budowę oraz wszystkie materiały. Realizacja ruszyła w 1984 r. Nad budową czuwał ks. Jerzy Domański.

Gdy już zamierzano rozpocząć budowę, władze komunistyczne sprzeciwiły się jej, cofając wydane wcześniej pozwolenie. Zakupiony materiał został przewieziony do Owni, gdzie trwały prace przy budowie tamtejszej kaplicy. Aby rozwiązać trudną sytuację zakupiono drewniany dom, który przetransportowano do Staw, z zamiarem utworzenia w nim punktu katechetycznego. Rozpoczęły się prace adaptacyjne. Większość z nich wykonali bezpłatnie mieszkańcy. 

Podczas prac remontowych rozeszła się wiadomość, że w budynku będzie również kaplica. Dotarła ona również do władz państwowych, które ze względu na to, że znajdowała się za blisko jednostki wojskowej zaczęły interweniować. Komuniści oplombowali cały budynek zatrzymując w ten sposób prace remontowe. Jednak nie złamało silnej woli wiernych oraz ks. Domańskiego, który - łamiąc prawo - pozrywał z budynku wszystkie plomby. Wznowiono prace remontowe. 

Gdy znów zjawili się przedstawiciele władz, ks. Domański przedstawił im przepis mówiący, że jeżeli miedzy punktem katechetycznym a jednostką wojskową przebiega linia kolejowa, to przepis, na który się powołują władze zostaje anulowany. W ten sposób już bez żadnych przeszkód  dokończono pozostałe prace budowlane. Uroczyste poświecenie odbyło się 24 sierpnia 1986 roku. 

Z początku zgodnie z pierwotnymi założeniami w kaplicy odbywały się tylko lekcje religii, lecz z biegiem czasu zaczęto sprawować w niej Eucharystię. 

(na podst. książki Krystiana Pielachy)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do