
Alicja Długosz, przewodnicząca dęblińskiego klubu "Aktywny senior" zmarła w wieku 72 lat
Pani Alicja spoczęła na cmentarzu parafialnym w Dęblinie w sobotę, 10 sierpnia. Pożegnali ją bliscy, znajomi i przyjaciele. Od lat zmagała się z chorobą nowotworową. Znajomi mówią, że mimo cierpienia nigdy nie narzekała. - Cieszyła się życiem i łapała go pełnymi garściami. Była fantastyczną kobietą, zawsze uśmiechniętą i pełną empatii. Żyła aktywnie i dużo robiła dla innych - opowiada Krystyna Bębas. - Poznałyśmy się, kiedy przyszła z mężem Adolfem na ćwiczenia nordic walking. Zabierała znajomych i wychodziła z domu. Zawsze jej się chciało - dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Kazimiera Zamojska, która chodziła z panią Alicją do jednej klasy w liceum. - Wspólnie uczyłyśmy się do matury w ciepłe dni na dworze. Robiłyśmy też andrzejki, czy zabawy. To były wspaniałe młode lata - wspomina. Później więzi się rozluźniły, ale panie wciąż miały ze sobą kontakt. - Zapraszała mnie na działkę. Uwielbiała hodować kwiaty i uprawiać warzywa i owoce. Tam odpoczywała i spędzała wiosnę i jesień - dodaje. Zamojska dobrze wspomina koleżankę. - Ala była radosna i mimo choroby, nie brakowało jej sił. Dzielnie walczyła do końca. Organizowała spotkania w klubie i zjazdy absolwentów LO - dodaje. Opowiada, że niezwykła więź łączyła panią Alicję z mężem Adolfem. - Wspierał ją i pocieszał. Jest dżentelmenem i dbał o swoją kobietę. Przyjemnie się na nich patrzyło, bo to nie była tylko miłość, ale też wielka przyjaźń - mówi.
Halina Serafin również przyjaźniła się z panią Alicją. Wspólnie tworzyły osiedlowy klub "Aktywny senior". - Działam w nim od samego początku, kiedy było wśród nas kilka osób. Potem zbierało się nas coraz więcej, a Ala nam przewodziła - opowiada. - Wspaniale wszystkim zarządzała. Trudno będzie ją zastąpić. Była silna i szła twardo przez życie - dodaje.
Pani Halina mówi, że członkowie klubu seniora nie mogą się pogodzić z tak wielką stratą. - Tak bardzo będzie nam jej brakować. Przyjaźniłyśmy się też poza klubem i rozmawiałyśmy o wszystkim. Mogłam jej zaufać - oznajmia.
Jadwiga Kowalska także uważa, że to ogromna strata dla klubu. - Zawsze byłam pełna podziwu na Niej. Była odpowiedzialna i każdą sprawę załatwiała do końca - opowiada. - Pamiętałam, jak na jednej z zabaw podeszła do mnie i zapytała: "Dlaczego się nie uśmiechasz?" Spojrzała na mnie, przytuliła, ucałowała i od razu lepiej zrobiło się na duszy - mówi pani Jadwiga.
Z kolei Bożena Dąbrowska znała panią Alicję od młodzieńczych lat. - Zawsze była aktywna. W szkole udzielała się w kółku teatralnym. Przez ostatnie kilka lat, gdy działała w klubie, wciąż miała głowę pełną pomysłów - opowiada. - Podjęła trud zorganizowania zjazdu absolwentów po kilkudziesięciu latach. Szukała i dzwoniła do naszych wspólnych znajomych. Była taka szczęśliwa, że się udało - dodaje. Pani Bożena mówi, że podziwiała koleżankę za jej charyzmę i werwę. - Nadawała się na społecznika. Robiła tak wiele dla innych nie oczekując pochwały. Nadawałaby się na polityka do Sejmu, ale przypuszczam, że ona robiłaby to charytatywnie - wyjaśnia. Dodaje, że to dzięki niej w klubie gromadziło się wiele osób. - Z roku na rok przybywało chętnych. Ala dzwoniła i zapraszała na wieczory taneczne i ćwiczenia. Wyciągała nas z domu. Ostatnio byliśmy w teatrze w Radomiu. Szkoda, że nie ma jej wśród nas - kończy.
Alicja Długosz pracowała w Wojskowych Zakładach Remontowych w Dęblinie od 1967 roku przez 6 lat. Następnie przez 31 lat w jednostce wojskowej w Stawach na stanowisku pracownik cywilny wojska. Dęblinianka z wykształcenia była technikiem elektromechanikiem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie