Reklama

Zardzewiała śmierć leży w ziemi

Portal tuDeblin.pl
14/10/2020 12:10

Rozmowa ze st. chor. sztab. Kamilem Książkiem, dowódcą patrolu saperskiego 

Żołnierze z patroli saperskich to elita wojsk inżynieryjnych. Starszy chorąży Kamil Książek od 2011 r. dowodzi  34. patrolem saperskim w 1. batalionie drogowo-mostowym w Dęblinie. W zawodzie pracuje od 21 lat. Jest doświadczonym żołnierzem i fachowcem w swojej dziedzinie

Kiedy otrzymujecie najwięcej zgłoszeń? 

Przede wszystkim w okresie jesiennym, kiedy ludzie chodzą na grzybobrania lub pracują przy wykopkach. W tym czasie patrol niemal codziennie wyjeżdża na akcje rano i wraca w nocy. Zgłoszeń jest trzy, dziennie.

Co zatem żołnierze robią w sezonie zimowym?

Wbrew pozorom zimą nie odpoczywamy. Zgłoszenia się zdarzają, ale jest ich zdecydowanie mniej. Odwiedzamy szkoły, prowadzimy prelekcje na temat niebezpieczeństwa, jakie niosą za sobą pozostałości z czasów wojny. Uczymy, jak je rozpoznawać i jak się zachować, kiedy natrafimy na pocisk.  

No właśnie, jak ma się zachować osoba, która odnajdzie niebezpieczny przedmiot?

Przede wszystkim osoba taka powinna działać zgodnie z zasadą - nie zgubiłeś, nie podnoś. Musi niezwłocznie powiadomić policję bądź władze terenowe. Dopiero od tych organów oficer dyżurny naszej jednostki przyjmuje zgłoszenie. Następnie powiadamia dowódcę patrolu saperskiego. W pierwszej kolejności realizujemy zgłoszenia o przedmiotach w mieście, na budowie, na posesji, przy szpitalu, czy w szkole, gdzie jest zagrożone bezpieczeństwo dużej ilości ludzi. 

Po przyjeździe na miejsce trzeba rozpoznać dany przedmiot. Następnie jako dowódca patrolu wyznaczam strefę niebezpieczną.

Od czego zależy obszar tej strefy?

Przede wszystkim od rodzaju i ilości znalezionych przedmiotów. W terenie zurbanizowanym, przy odnalezieniu półtonowej bomby, strefa niebezpieczna wyniesie 1,5 km. Na przykład w centrum Puław powinno zostać ewakuowanych ok. 15 tys. osób. Przedsięwzięcie ogromne.

Gdzie są przewożone niewybuchy lub niewypały?

Po rozpoznaniu podejmuję decyzję, w jaki sposób będziemy je przewozić i niszczyć. Zazwyczaj jedziemy na poligon w Jagodnem, lub w Nowej Dębie. 

Czy zdarza się, że znalezione pociski trzeba niszczyć na miejscu? 

Jak najbardziej. Jeśli przedmiot okaże się tak niebezpieczny, że jego przewiezienie stworzy zagrożenie dla nas i innych osób, wtedy niszczymy na miejscu. Nie ma znaczenia, czy będzie to centrum miasta czy las. Mam prawo podjąć taką decyzję.

Kiedy ostatnio taka sytuacja miała miejsce?

Zdarzyło mi się w tym roku, że niszczyłem na miejscu 9 granatów. Nie miały zabezpieczeń, łyżki spustowej, zawleczki. Nie wiadomo było, czy iglica wisi czy zbiła spłonkę. Podjąłem decyzję o zniszczeniu ich na miejscu. Jeden granat razi na 200 metrów. Do tego dołożyliśmy materiał wybuchowy. 100 metrów dalej była droga krajowa, która na czas niszczenia została zamknięta. Strefę obstawili nasi żołnierzy, a straż pożarna przywiozła worki z piaskiem, by dodatkowo zabezpieczyć miejsce detonacji.

Największe znalezisko?

Pamiętam zdarzenie pod Terespolem. Odkryliśmy 250 bomb. Patrol jeździł przez dwa tygodnie na poligon i z powrotem. Innym razem odkryto 16 niemieckich pocisków rakietowych typu Nebelwelfer, tzw.  "latające szafy" lub "ryczące krowy". Dla lepszego zobrazowania powiem, że na samochód ciężarowy mieści się cztery sztuki. Ponadto dużo półtonowych bomb znajduje się w Radomiu. Kilka razy w roku jeździmy do takich znalezisk. 

A w powiecie ryckim?

Zdarzyła mi się bomba 250 kg w Nowodworze. Jest tam lotnisko zapasowe, kiedyś wojskowe. Stacjonowało tam radzieckie wojsko.

Czy wszystkie pociski są niebezpieczne?

Nie chodzi tu o same pociski. Są też inne mniejsze przedmioty, takie jak zapalniki, detonatory, pobudzacze, spłonki, które zawierają materiały inicjujące, dużo silniejsze od materiału kruszącego i bardziej wrażliwe na dotyk, na zatarcie, na ukłucie, temperaturę, wstrząs. Zdarza się, że w ziemi jest pocisk, który usunę i zabezpieczę, a przy sprawdzeniu terenu wykrywaczem odnajduję te małe i najbardziej niebezpieczne. 

Co jest najważniejsze w służbie saperskiej?

Najważniejsze jest bezpieczeństwo nasze i innych osób. Ta praca nie wybacza błędów. Wszystko należy zrobić tak, jak mówią procedury, bezpiecznie i bez pośpiechu.

Jakie uczucia towarzyszą żołnierzom podczas akcji?

Przede wszystkim jest to duży stres - wiele godzin w napięciu, pod presją.

Mówi się, że saper myli się tylko raz...

Chodzi o to, żeby nie popełniać błędów. Nie wolno działać rutynowo. Do każdego znalezionego przedmiotu podchodzimy indywidualnie. Nic nie robimy na siłę, nic nie robimy w pośpiechu. Trzy razy zastanowię się, zanim podejmę decyzję.

Czy macie dodatkowe zabezpieczenia?

Tak. Mamy na wyposażeniu kombinezony. Są wykonane ze specjalnych materiałów z hełmem i przyłbicą. Osłaniają ręce, nogi, krocze i korpus. Jeden waży ponad 50 kg. Są ciężkie, ale dają nam poczucie bezpieczeństwa. W niektórych sytuacjach mogą nawet uratować życie.

Jak długo jeszcze ziemia będzie skrywała śmiercionośne pułapki?

Zardzewiała śmierć leży w ziemi. Ziemia pracuje samoistnie lub pod wpływem działalności człowieka. Zrobiliśmy kiedyś symulację i okazało się, że takie przedmioty będziemy odnajdować przez 70 lat. 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do