
Mężczyzna najbliższe trzy miesiące spędzi w lubelskim areszcie
O postrzeleniu 4-letniej dziewczynki z Brzezin pisaliśmy dwa tygodnie temu. Na jaw wyszły nowe fakty. Jak ustaliła prokuratura, to Mariusz B., a nie Marlena B. oddał strzał w kierunku dziecka. Początkowo para zeznała, że to matka dziewczynki była sprawczynią wypadku. Tłumaczyła, że do przypadkowego wystrzału doszło podczas czyszczenia broni. Mała Zosia doznała 14 ran od śrutu. Ranny został też 27-letni Kamil. N. Mężczyzna "oberwał" w nogę. Poszkodowani trafili do szpitala. Personel medyczny poinformował policję o pacjentach z ranami postrzałowymi.
Dlaczego państwo B. okłamali policję i prokuraturę, na razie nie wiadomo. Być może dlatego, że ojciec dziecka nie miał pozwolenia na broń. - Posiadał jedynie promesę. To oznacza, że miał mieć wydane pozwolenie, ale jeszcze trwały procedury związane z jego wydaniem - oznajmia Katarzyna Matuszek, z prokuratury okręgowej w Lublinie.
Jak więc doszło do zatrzymania mieszkańca Brzezin? - Pierwotne informacje, które zostały przekazane organom ścigania zostały zweryfikowane w toku prowadzonych czynności. W następstwie tego prokurator ustalił, że tego czynu nie dopuściła się Marlena B., tylko Mariusz B. - dodaje pani prokurator.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy z nich dotyczy nieumyślnego spowodowania obrażeń ciała u córki i Kamila N. - Drugi dotyczy utrudniania postępowania karnego - wylicza Katarzyna Matuszek. Mariusz B. został zatrzymany. Prokurator złożył wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury. Mieszkaniec Brzezin najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie w Lublinie. Za każdy z popełnionych czynów grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Obecnie 4-latka czuje się dużo lepiej. Jej stan poprawia się z dnia na dzień.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Twój Głos", 3 czerwca w Brzezinach miało dojść do dwóch wystrzałów. Po tym, jak ranna Zosia została przewieziona do szpitala, Mariusz B. miał wrócić do domu, aby przestrzelić broń w miejscu, które zostało wskazane policji, jako miejsce przypadkowego wystrzału. Wówczas miało dojść do postrzelenia Kamila N. Jego obrażenia były na tyle uciążliwe, że ranny został również przewieziony do szpitala. - Ze względu na toczące się śledztwo nie mogę potwierdzić tych informacji - mówi Katarzyna Matuszek. - Te okoliczności są przedmiotem badania, ponieważ stanęły u podstaw postawienia zarzutów ojcu dziewczynki - dodaje. Jak zaznacza prokurator, aby wyjaśnić jak wyglądał postrzał 4-latki i 27-latka będzie potrzebna opinia biegłych. - Prokuratura weryfikuje w dalszym ciągu wszystkie okoliczności. Krótko mówiąc rozplątujemy wszystkie sznurki, które tam zostały zasupłane - kwituje.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie