
Jest wychowankiem Czarnych Dęblin. 24-latek mieszka i pracuje w Warszawie, ale to nie przeszkadza, by regularnie wspierać drużynę w meczach mistrzowskich. Zapraszamy na rozmowę z Pawłem Marczakiem.
ROZMOWA Z Pawłem Marczakiem, zawodnikiem Czarnych Dęblin
"Nakręcimy" się na derby. Jeśli ma się "coś" w sercu, to nic nie stanowi przeszkody
Mieszkasz i pracujesz w Warszawie, ale jesteś zawodnikiem Czarnych. Da się tak na odległość?
- Jeśli ma się "coś" w sercu, to nic nie stanowi przeszkody. Gdy pierwszy raz usłyszałem o projekcie reaktywacji tradycji lokalnego klubu, w którym stawiałem swoje pierwsze kroki, nie licząc kopania o stodołę z "Marczeną" u babci bez zastanowienia zdecydowałem się tworzyć tę drużynę oraz tworzącą ją "rodzinę", z którą od dziecka się wychowywałem.
Kiedy i jak trenujesz?
- Jeśli chodzi o treningi, niestety nie mam czasu, aby zjeżdżać do Dęblina w ciągu tygodnia, więc trenuje z drużyną AZS-u AWF Warszawa.
Nie łatwiej byłoby znaleźć sobie klub w stolicy lub w okolicy Warszawy?
- Myślę że łatwiej, ale czy gra w innym klubie sprawiała by mi taką przyjemność? Na pewno nie. Czarni od zawsze byli dla mnie drużyną numer jeden. Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się wprowadzić dębliński futbol na wysoki poziom.
W zespole występujesz z Mateuszem. Jak to jest grać w jednym klubie z braciakiem?
- Dokładnie. Dołączyliśmy z Matim od początku powstania klubu. Na pewno jest moją dodatkową motywacją do działania, doskonale odnajdujemy się na boisku, wspieramy i oddajemy serducho dla zespołu, kibiców jak i osób wspierających nasze działania.
Ale on już nie dojeżdża ze stolicy...
- Początkowo dojeżdżał tylko na mecze. Aktualnie mieszka w Dęblinie, co pozwala mu na regularne uczęszczanie na zajęcia. Dodatkowo, oprócz dwóch treningów tygodniowo w klubie zaczął organizować sobie treningi indywidualne w wolnym czasie, aby jeszcze mocniej wjechać w "Serie A".
Mało osób wie, ale kiedyś byłeś na testach w II lidze. Jak wówczas się spisałeś?
- Tak byłem. Niestety nie udało się dostać do pierwszej drużyny Stali Stalowa Wola. Całą tę przygodę wspominam świetnie. Poznałem wartościowe osoby, zobaczyłem jak funkcjonuje drużyna na profesjonalnym poziomie. Podczas zaproszenia wziąłem udział w kilku treningach oraz rozegrałem 45 minut sparingu na boku obrony. Żałuję, że nie udało się dostać, ale żyje się dalej i trzeba obierać sobie kolejne cele. Co ciekawe, razem ze mną testowany był Paweł Cienkowski, z którym dzielę szatnię w Czarnych.
Dlaczego nie doszło do transferu?
- Ciężko stwierdzić. Z tego co pamiętam testowanych było około siedmiu zawodników. Może pokazałem się ze zbyt słabej strony. może nie potrzebowali zawodnika na tę pozycję, a może byłem za "stary". Jestem z rocznika 1998, zaś na testach pojawili się gracze młodsi. Trzy lata różnicy to dużo. Trener poinformował mnie po testach, że jeśli się zdecydują, to mnie poinformują. Niestety nie otrzymałem żadnego telefonu, więc mogę tylko się domyślać co było przyczyną, lecz tego nie wiem.
Na co stać Czarnych w Klasie A?
- Uważam, że jeśli od początku będziemy realizować założone cele to stać nas na bardzo dużo. Myślę, że z odpowiednią motywacją i wsparciem pokażemy, że zasługujemy na grę w wyższej lidze.
Puchar Polski i spotkanie z Ruchem Ryki. Jaki to będzie mecz?
- Emocje będą takie jak zawsze w meczu z sąsiadem zza miedzy, czyli nie do opisania. "Nakręcimy" się na sto procent w szatni, a po wyjściu na boisko, mam nadzieję, że przy ogromnym wsparciu z trybun, pokażemy co potrafimy.
Kto wygra?
- Wierzę, że w niedzielę około godz. 19 będziemy mogli świętować.
U kogo zaczynałeś przygodę z piłką?
- I tu musimy pokopać w historii (śmiech - przyp. red.). Moim pierwszym trenerem był Robert Szewczyk, ale najwięcej nauczyłem się u Michała Walendziaka.
fot. Mariusz Jani
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie