Reklama

Ciała zostały wrzucone do rowu

Portal tuDeblin.pl
03/11/2020 14:20

Najpierw kazali im wykopać sobie grób, potem urządzili na nich polowanie. W październiku 1942 r. na lotnisku w Ułężu Niemcy dokonali masakry na grupie narodowości romskiej

Był wczesnojesienny dzień, kiedy w okolice Nowodworu przyjechał cygański tabor. Na kilkunastu wozach prawdopodobnie podróżowała kapela i śpiewacy z grupy „Polska Roma”: dorośli, młodzież i dzieci. Zajmowali się głównie graniem muzyki, pokazywaniem teatrów oraz snuciem opowieści o lasach i wędrówkach po Indiach. Według przypuszczeń Cyganie przywędrowali tu z getta w Mińsku Mazowieckim, a po drodze dołączali do nich inne osoby tej narodowości, w tym także mogli znajdować się tutejsi Cyganie. Nie wiadomo, dlaczego hitlerowcy wypuścili ich z Mińska. Być może powodem były ich zdolności artystyczne. Ponoć Niemcy dali im nawet dokument pozwalający na podróż do koszar wojskowych na występy. Być może dzięki niemu mogli bez problemów dotrzeć na teren Nowodworu.

Zabijanie sprawiało radość

Tu rozbili obóz, rozpalili ogniska, a chłopcy udali się do pobliskiego stawu po ryby. Po odpoczynku pojechaliby pewnie dalej, ale ktoś zawiadomił Niemców. Na miejscu zastali kilkanaście drewnianych wozów i gromadę Romów. Wszyscy zostali otoczeni i popędzeni na lotnisko w Ułężu.

Gdy dotarli na miejsce, najpierw padł rozkaz kopania rowu. Niemcy rozdali Cyganom łopaty. Nieszczęśnicy wiedzieli, co ich czeka. Domyślali się, że kopią dla siebie grób. Niektórzy zaczęli płakać, inni śpiewali. Słowa piosenek podpowiadały, żeby każdy uciekał w swoją stronę. Wzywały do ratunku. Ale nie było szans. Obstawieni dookoła hitlerowcami nie mieli żadnej drogi ucieczki.

Wykopanie rowu nie w pełni zaspokoiło chęć znęcania się nad romską ludnością. Niemcy zażądali, aby ci się rozebrali i pobiegli na pasy startowe ułęskiego lotniska. Kiedy nadzy Cyganie zaczęli biec, hitlerowcy ustawili karabiny maszynowe i otworzyli do nich ogień. Możliwość zabijania bezbronnych ludzi sprawiła okupantom wiele radości. Była jak gdyby polowaniem.

Ocalała jedna dziewczynka

Romowie trafiani celnym, maszynowym ogniem padali bezwładnie w zależności od miejsca, gdzie trafiła ich kula. Ale nie wszystkich od razu udało się zabić. Kilkunastoletni chłopak prawie zdołał uciec. Jakimś cudem uniknął postrzału i pobiegł prosto w pole. Przeżyłby, gdyby nie jeden z miejscowych granatowych policjantów. Ten widząc go uciekającego, strzałem trafił go w nogi. Potem wsiadł na rower, zaciągnął chłopca do wykopanego wcześniej rowu i tam dobił.

Więcej szczęścia miała za to młodsza siostra niedoszłego uciekiniera. Jadącą na wozie sześcioletnią dziewczynkę zepchnął po drodze jej ojciec. Dziecko wylądowało w przydrożnych krzakach. Odnaleźli je i przygarnęli obcy ludzie mieszkający w sąsiedniej wiosce. Przy nadarzającej się okazji oddali dziecko Romom. Dziewczynce udało się przeżyć lata wojny.

Zamordowanych Cyganów zakopano w wykopanym przez nich wcześniej rowie. Miejsce to nie zostało zapomniane. Na ślad szczątek natrafiono kilka lat po zbrodni, gdy grupa robotników kopała kanał, w celu doprowadzenia wody do gospodarstwa mieszkającego obok lotniska Niemca. Budowlańcy nie bezcześcili jednak grobu i poprowadzili rurę innym torem.

Ślad po zbrodni pozostał

Nie wiadomo, ilu dokładnie Romów zostało w Ułężu rozstrzelanych. Rozbieżne dane na ten temat podają historycy i świadkowie. Instytut Pamięci Narodowej, opierając się na ustaleniach dawnej Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, oszacował liczbę straconych na 41 mężczyzn, kobiet i dzieci. Z kolei świadkowie twierdzą, że w taborze mogło być nawet 150 osób. Problem dla badaczy nastręcza również czas egzekucji. Historycy z IPN uważają, że mogą tu wchodzić w grę lata od 1941 do 1943 r. Z kolei jeden z mieszkańców Nowodworu, nieżyjący już rolnik Jan Kłak zapamiętał, że zbrodnia miała miejsce w październiku 1942 r. Opowiedział o tej historii swojemu synowi Czesławowi, który spisał później jego wspomnienia.

Miejsce egzekucji Romów do dziś jest widoczne. W 2009 r. upamiętnił je pomnik w kształcie krzyża z granitowym pasem u podstawy symbolizującym drogę. W uroczystym odsłonięciu obelisku uczestniczyły władze lokalne, wojewódzkie i rządowe, z ówczesnym sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, Tomaszem Siemoniakiem.

Nie tylko ułęskie lotnisko

Masakra na ludności romskiej w Ułężu nie była jednak jedyną na okolicznym terenie w tamtych latach. Według przekazów już w 1941 r. w Ułężu żandarmi niemieccy zastrzelili szesnastu Cyganów: 8 mężczyzn, 3 kobiety oraz 5 dzieci. Ich zwłoki zostały zakopane w miejscu egzekucji.

W 1942 r. do podobnej zbrodni doszło w Dęblinie. Niemieccy żandarmi rozstrzelali w lesie dziewięć osób: 3 mężczyzn, 4 kobiety i 2 dzieci. Tak, jak w Ułężu, ciała zakopano w miejscu egzekucji. Dziś jest to prawdopodobnie tzw. „krzywy chojak”.

Mniej pewną, ale odnotowywaną przez lokalnych historyków zbrodnią na ludności cygańskiej jest ta dokonana w 1943 r. w Bazanowie. Funkcjonariusze SS mieli tam rozstrzelać ok. 30 osób pochodzenia romskiego. Ich zwłoki ponoć zostały zakopane na lotnisku. Ale nie do końca wiadomo, czy jest to prawda.

Łącznie w czasie II wojny na terenach Polski życie straciło kilkadziesiąt tysięcy Romów. Dokładna liczba nie jest jednak znana.

 

 

Opr. Tomasz Kępka na podstawie reportażu: Paweł P. Reszka, Sebastian Luciński „Babcia dalej się ich boi”

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo TUdeblin.pl




Reklama
Wróć do